Wiadomości
wszystkieRecenzja filmowa: Piraci z Karaibów: Zemsta Salazara
Film miał swoją premierę 11 maja 2017 roku. W kinach polskich pojawił się 26 maja 2017 roku.
Zobacz również: mediakrytyk.pl
Poprzednie recenzje alfabetycznie
Po raz kolejny wracamy na Karaiby i niezbadane morza. A różnie bywało. Po pierwszej i ożywczej jedynce, twórcy serii fundowali nam kolejne części, w których niepotrzebnie gmatwali i udziwniali i tak już z definicji udziwnione wątki. (Zwłaszcza na toporną czwartą część spuśćmy zasłonę milczenia.) Po piątce można się było wiele spodziewać, niekoniecznie dobrego, na szczęście reżyser i spółka postanowili tym razem wrócić do źródeł, wybierając opcję: prosto i z humorem, co kinu rozrywkowemu zazwyczaj wychodzi na dobre.
Tym razem chodzi o to, by za pomocą legendarnego trójzębu Posejdona, złamać wszystkie klątwy panujące na morzach. Zależy na tym przede wszystkim młodziutkiemu Henry’emu Turnerowi, którego ojciec, jak pamiętamy z poprzednich części, uwięziony jest na upiornym „Latającym Holendrze”. Chłopak wyrusza więc na poszukiwania, zbierając po drodze dość osobliwą ekipę z wiecznie zapijaczonym Jackiem Sparrowem na czele. Ich tropem podąża opanowany rządzą zemsty tytułowy kapitan Salazar.
Dużo się więc dzieje, ale pomimo pozornego chaosu, wydarzenia postępują po sobie logicznie. No i jest autentycznie zabawnie. Dawno nie śmiałam się w kinie na głos, a tu mi się zdarzyło, zwłaszcza przy oryginalnej scenie z gilotyną, czy karkołomnym napadzie na bank. Jak zwykle każdy kadr tonie w rozpasanych efektach specjalnych, co akurat w tego typu produkcjach, gdzie obraz jest równie ważny, co scenariusz, lubię. Najbardziej podoba mi się efekt z „rozkładającym się” Javierem Bardem. Nie muszę chyba zaznaczać, że całość podana jest z dużym przymrużeniem oka, choć zapewne niejednemu fanowi serii zakręci się na końcu łezka wzruszenia. Twórcy pomyśleli tym razem o wszystkim. A to wszystko składa się na wciągające i zabawne kino rozrywkowe.
(Ala Cieślewicz)
Reż. Joachim Ronning, Espen Sandberg
Ocena: 7/10